Nie znam osoby, która chociaż raz nie powiedziała „chciałabym jeść wszystko, na co mam ochotę i nie tyć”. Odwieczny problem większości kobiet, które chcą wyglądać i czuć się świetnie w swoim ciele. A ja powiem Wam jedno… Kluczem do sukcesu jest umiar i weźcie sobie to słowo do serca. A na dokładkę, przygotowałam dla Was kilka moich trików, które pozwolą na wprowadzenie małych grzeszków do jadłospisu bez uszczerbku dla figury.
Odpuść sobie diety…
Słowo dieta zawsze wywołuje jakieś małe poddenerwowanie, a po co się stresować? Jem zdrowo, bo chcę być zdrowa, czuć się świetnie i przy okazji dobrze wyglądać. Już dawno stało się to moim stylem życia i podświadomie wybieram to, co ma mniej cukru i niezdrowego tłuszczu. Przestaw się na racjonalne odżywianie, ale nie wmawiaj sobie, że to dieta, bo ona ma to do siebie, że kiedyś się skończy i wrócisz do dawnych nawyków.. A tak być nie może!
Jedz wtedy, kiedy jesteś głodna
Przechodziłam już różne etapy… Najpierw jadłam wtedy, kiedy miałam na to ochotę (niekoniecznie było to równoznaczne z głodem), żeby później przejść w skrajność i nie jeść praktycznie nic. Następnym etapem były regularne posiłki, co do minuty! Wydawałoby się okej, bo przecież regularne odżywianie to podstawa, ale w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że wpadłam w małą pułapkę. Nadchodziła godzina posiłku, a ja nie mogłam go akurat zjeść. Wpadałam w panikę, a później wszystko nadrabiałam. Brakowało mi też małych przyjemności, więc kiedy nadarzyła się okazja opychałam się do syta. W końcu, doszłam do wniosku, że będę jadła wtedy, kiedy mój organizm będzie tego potrzebował i nie będę zbytnio przejmowała się konkretnymi godzinami posiłków. I to była bardzo dobra decyzja!
Pozwalaj sobie na więcej
Zawsze bałam się, że jeśli zjem batonika albo kawałek pizzy to od razu przytyję, więc odmawiałam. Tylko zawsze kończyło się tak samo. Przy pierwszej lepszej okazji rzucałam się na jedzenie i zamiast jednego kawałka zjadałam pół pizzy. Dlatego, dam Ci dobrą radę. Jeśli nie jesteś zagrożona otyłością, która odbiłaby się na Twoim zdrowiu albo nie przygotowujesz się do zawodów sportowych, a po prostu chcesz utrzymać swój dobry wygląd i zadbać o zdrowie, pozwalaj sobie na więcej. Masz ochotę na ciastko, zapiekankę albo tosty z serem? Po prostu je zjedz. Nie przytyjesz od tego, a zaspokoisz swoją potrzebę. Następnego dnia zmniejsz swoje posiłki i zjedź więcej warzyw, wszystko się wyrówna.
Zamień czasem zdrowy posiłek na coś niezdrowego
Cyba najgorsze co może być to zdrowe jedzenie i doprawianie go czymś niezdrowym. Ile raz było tak, że zjadłaś fit obiad, a później jeszcze ciastka i lody, bo chodziło za tobą coś słodkiego? W konsekwencji zjadłaś dwa razy więcej niż powinnaś. Masz ochotę na lody, zjedź je na deser czy drugie śniadanie. Bez żadnych wyrzutów sumienia! Nie robisz tego codziennie, poza tym pozostałe posiłki były w porządku, więc nic się nie stanie.
Delektuj się posiłkiem
Jak to się mówi, co nagle to po diable… I to powiedzenie świetnie się sprawdza w dziedzinie dietetyki. Bardzo ważne jest żeby nie spieszyć się podczas jedzenia. Dajesz wtedy organizmowi czas na dokładne strawienie i nie przeoczysz momentu sytości. Pamiętajcie, że uczucie sytości pojawia się z czasem, dlatego zanim pójdziesz po dokładkę zaczekaj 10 – 15 minut… O tym w następnym punkcie ! Traktuj swój posiłek, jako chwilę dla siebie. Usiądź wygodnie i delektuj się tym, co masz na talerzu. Po objedzie i tak znów wskoczysz na wysokie obroty.
Przestań jeść zanim będziesz syta
Jak już wspomniałam wyżej, uczucie sytości pojawia się dopiero po chwili. Postaraj się nakładać mniej na talerz, a jeśli stwierdzisz, że nadal jesteś głodna pójdziesz po dokładkę. Taka już nasza mentalność, że zjadamy tyle, ile mamy na talerzu. Może przez niechęć do marnowania jedzenia, a może po prostu przez łakomstwo (?). Na początku nie będzie łatwo, jeśli jesteś przyzwyczajona do dużych porcji, ale z czasem dojdziesz do wniosku, że to rzeczywiście dobry sposób na nieprzejadanie się. Daję słowo!
Ruszaj się!
Nie mówię o codziennych, intensywnych treningach, ale zwykłej codziennej aktywności. Do sklepu pójdź pieszo, windę zamień na schody i wysiądź dwa przystanki wcześniej. Niby nic, ale jednak wpłynie bardzo pozytywnie na Twoje samopoczucie. Strasznie nie lubię siedzieć w miejscu… I przyszło mi to z czasem! Dużo spaceruję, ucząc się chodzę po mieszkaniu, a oglądając film często skaczę na skakance. Nawet nie odczujecie takiej aktywności i na pewno nie zmęczycie się, jak podczas godzinnego fitnessu, a efekty będą widoczne. No i najważniejsze… Powiedź sobie „Nie ćwiczę po to żeby schudnąć, tylko dla zdrowia i dobrego samopoczucia”. Słowo odchudzanie zawsze wpływa negatywnie i zniechęca.