Szczerze mówiąc, pierwszy raz byłam na takiej prawdziwej wizycie u dietetyka. Mój aktualny stan wiedzy pozwala mi na samodzielne ułożenie sobie diety. Poza tym, współpracuje z trenerem, który również „zagląda” w mój talerz, więc po prostu nigdy nie miałam takiej potrzeby. Poza tym, w tej kwestii zawsze najbardziej ufałam samej sobie. Średnio raz w miesiącu robię sobie badania na Tanicie na siłowni, aby mniej więcej kontrolować skład mojego ciała i to mi w zupełności wystarczało.
Kiedy przygotowywaliśmy się do drugiego etapu projektu #WiemCoJem, od razu dostałam informację, że czeka mnie spotkanie z Panią Dietetyk. Podeszłam do tego dość luźno i raczej nie spodziewałam się efektu wow, no bo czego ja bym się tam mogła dowiedzieć. Wiem ile ważę, znam swój skład ciała (oczywiście mniej więcej), wiem jaki mam cel i do czego dążę. Ale już teraz, po wszystkim, mogę powiedzieć, że jestem na prawdę bardzo pozytywnie zaskoczona. Całą wizytą, jej przeprowadzeniem, a przede wszystkim podejściem Pani Doktor do pacjenta. Nie byłam traktowana na specjalnych warunkach… Czułam się, jak każdy pacjent, który odwiedza gabinet. I to jest ekstra, bo teraz mogę Wam powiedzieć, jak to wszystko wygląda w rzeczywistości !
Na początku zostały mi zrobione dokładne pomiary. Od wagi i wzrostu po zawartość wody, tkanki tłuszczowej i moje podstawowe zapotrzebowanie – czyli na utrzymanie podstawowych funkcji życiowych. Kolejnym elementem była rozmowa, bardzo długa rozmowa. Zawsze myślałam, że to 5 minut i „dziękuję, do widzenia”, a tu jednak nie… Dostałam mnóstwo pytań dotyczących mojego dotychczasowego żywienia, treningów, pozostałej aktywności i planów na przyszłość. Ustaliłyśmy wspólny cel, a przy okazji dowiedziałam się paru ważnych rzeczy na temat żywienia. Na końcu otrzymałam jeszcze listę badań do wykonania i na tym koniec. Te parę zdań nie pokaże wszystkiego, ale siedziałyśmy i rozmawiałyśmy dobre 1,5 godziny. Mogłabym powiedzieć, że zostałam prześwietlona od stóp do głów, ale to dobrze !
Wiecie, że zwracam ogromną uwagę na to, co jem i w jakich ilościach. Dla mnie odpowiednie makro jest postawą i mocno się tego trzymam. To było moim głównym założeniem podjęcia się tej współpracy – zgadzam się na catering, ale tylko taki, który będzie dopasowany do moich potrzeb. Na rynku jest mnóstwo ofert diet 1000, 1500 czy 2000 kalorii. Na wstępie powiedziałam, że u mnie taka opcja nie wchodzi w grę. I po raz kolejny zostałam pozytywnie zaskoczona, kiedy usłyszałam „nie będzie problemu”, bo wcześniej z taką możliwością nie miałam styczności. Zrezygnowałam też z niektórych elementów diety i ustaliliśmy plan treningowy, a wraz z nim rozkład diety. O wszystkim będę Was informowała w trakcie tego miesiąca i jestem przekonana, że posty okażą się dla Was ciekawe i przydatne ! Natomiast, za miesiąc wrzucę podsumowanie całego etapu – wtedy wszystko podsumuję i napiszę, czy było warto.
Tak na koniec… Pani Krystyna jest specjalistą w swojej dziedzinie oraz właścicielem cateringu, który będzie dbał o moją dietę przez najbliższy miesiąc. Szczerze, życzę wszystkim, aby trafili do takiego właśnie dietetyka ! Po tej wizycie jestem pełna nadziei, że można znaleźć osobę godną zaufania, która wie co robi, a co najważniejsze – ma ogromną wiedzę ! Nie tylko w kwestii standardowego żywienia, ale też w diecie dla sportowców, dopasowanej do indywidualnych potrzeb każdego z nas.
Śledźcie stronę Cateromarket oraz mój profil na Facebooku i Instagramie. Będzie się działo !