Dopiero co wróciłam z Warszawy i od razu wzięłam się za pisanie tego posta, choć pewnie opublikuję go kilka dni później. Chcę to zrobić na świeżo, póki siedzą we mnie jeszcze te wszystkie emocje.
W zeszłym roku, kiedy bardziej poważnie zaczęłam podchodzić do treningów i diety, a jednocześnie pomyślałam, że chciałabym z tym związać swoją przyszłość, jednym z moich marzeń (celów ? zwał, jak zwał) było wzięcie udziału w takim wydarzeniu, jak to. Oglądałam zdjęcia w internecie, relacje w telewizji czy artykuły w gazetach i za każdym razem myślałam – chciałabym tam być. Możecie sobie wyobrazić moją radość i uśmiech na twarzy, który pojawił się, gdy dostałam zaproszenie od Reeboka. Pierwsze, co pomyślałam to – ale ekstra, jadę ! Nie zastanawiałam się ani chwili.
Cały event odbywał się pod hasłem #EscapeZone, a trenerzy koniecznie chcieli, abyśmy wyszli ze swojej strefy komfortu. Po wejściu, obeznaniu terenu i przywitaniu się, padły nazwy treningów, które możemy wybrać: crossfit, dance, yoga i running. Od razu poleciałam na crossfit ! Wiedziałam, że będzie sieczka, ale lubię taką aktywność, więc nie bałam się. Niestety, organizatorzy wzięli sobie do serca hasło przewodnie imprezy… Możecie sobie wyobrazić naszą minę, gdy się okazało, że nikt nie będzie miał takiego treningu, jak chciał. Mi przypadł taniec… Czułam się, jak pajac, próbując nadążyć za ruchami trenerki, haha. Później już było tylko lepiej, po 30 minutach zaczęło mi się podobać, a po skończonym treningu uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Trening, treningiem… Taki sam mogę zrobić sama albo pójść sobie na jakieś zajęcia do klubu, to nie o to chodzi. Atmosfera, klimat, emocje – to jest to ! Przebywanie w środku całego zamieszania, wśród wielu osób z pasją podobną do twojej, chłonięcie tego wszystkiego. I jeszcze jedno… Obserwuję mnóstwo osób i czytam wiele blogów. Niektóre tak po prostu, a inne są dla mnie ogromną motywacją i inspiracją. Wielokrotnie złapałam się na tym, że pomyślałam „ej, działaj ! Ty też możesz być w tym miejscu !”. Jeszcze niedawno mogłam tylko obejrzeć ich zdjęcia w internecie, a dzisiaj miałam okazję podejść, porozmawiać, zrobić sobie zdjęcie. Wszyscy mówią, że to nic takiego, przecież wszyscy jesteśmy tacy sami. Okej, ale sami wyobraźcie sobie rozmowę z kimś, kogo spotkanie do tej pory było totalną abstrakcją, a jednocześnie są dla Ciebie inspiracją. Cudownie !
Od dawna (teoretycznie) to wiem, ale dzisiaj uświadomiłam sobie, że każdy może dojść tam, gdzie chce. Nie dobre pochodzenie, nazwisko czy wysokie kwoty na koncie. Dużo pracy i trochę szczęścia to klucz do sukcesu. Każda z tych osób kiedyś zaczynała, a większość z nich z kompletnego pułapu zero. Ja, Ty, My – też tak możemy ! Ja dostałam takiego kopa motywacji, że wystarczy mi jej chyba do końca roku. Działajcie, róbcie swoje i nie poddawajcie się. Tymczasem, idę pracować w ciszy… Resztę znacie 🙂
PS. Bardzo, bardzo dziękuję marce Reebok za zaproszenie. Dla mnie to bardzo miłe wyróżnienie i świetne przeżycie. Daliście czadu z tymi treningami !
Też bym chętnie wziela udzial w takim wydarzeniu, super 🙂