Chyba każda z nas ma jakieś swoje poranne rytuały, prawda ? Wiele z nich wyrobiłam sobie z czasem, jak na przykład poranna szklanka wody i jestem z tego bardzo zadowolona. Chciałam Wam o nich napisać, a jednocześnie podzielić się paroma kwestiami związanymi z tymi aktywnościami (i rzeczami) od bardziej teoretycznej strony. Macie takie swoje rytuału, od których rozpoczynacie każdy poranek ? Podzielcie się !
Wielokrotnie pisałam już o korzyściach płynących z picia wody z sokiem z cytryny. Na jednym ze szkoleń, na którym miałam okazję uczestniczyć, poruszony był temat octu jabłkowego i jego dobroczynnego wpływu na nasz organizm. Sok z cytryny zamieniłam na ocet jabłkowy i tak już zostało. Oczywiście, jeśli go nie mam to wracam do cytryny i efekt jest bardzo podobny. Na jedną, większą szklankę wody daję łyżkę octu jabłkowego. Warto zwrócić uwagę na jego pochodzenie i jakość. Uważam, że skoro nie pijemy go dla przyjemności, a ze względu na zdrowotne działanie to warto w niego zainwestować trochę więcej. Polecam ocet bio, który dostępny jest w sklepach ekologicznych i ze zdrową żywnością – tutaj firma akurat nie ma większego znaczenia. Najważniejsze, aby nie był zanieczyszczony jakimś paskudztwem.
Uważa się, że ocet jabłkowy to eliksir zdrowia i wcale mnie to nie dziwi. Zawiera mnóstwo dobroczynnych składników, jak witaminy B, C, E (chroni organizm przed starzeniem się), potas (odpowiedzialny za pamięć i koncentrację), bioflawonoidy, pektyny (ułatwiają trawienie i usuwają z organizmu substancje trujące) oraz kwas mlekowy, cytrynowy i octowy. Wiele badań potwierdza, że chroni przed alergiami, wspomaga walkę z infekcjami, oczyszcza i pomaga schudnąć. Do tego ostatniego punktu podchodźcie z dużym dystansem. To nie jest tak, że będziecie piły ocet i od razu na wadze kilka kilogramów mniej – jasne, że nie ! Ale to świetny dodatek do zdrowej diety i codziennej aktywności.
Witaminę C zaczęłam zażywać stosunkowo niedawno. Jasne, że miałam takie pastylki pod ręką i łykałam je, kiedy czułam, że rozkłada mnie jakaś choroba. Jedni uważają, że to już za późno, inni że taki strzał witaminy właśnie w tym momencie jest idealnym rozwiązaniem. Od jakiegoś czasu piję ją regularnie, codziennie rano i muszę Wam powiedzieć, że czuję się zdecydowanie lepiej. Zwykle o tej porze męczyłam się już z jakimś katarem, chrypką, bólami głowy. W tym roku, odpukać, jeszcze nic mnie nie złapało.
Nie ważna jest firma, cena czy miejsce, gdzie kupicie taką witaminę. Najważniejszy jest jej rodzaj ! Kwas l-askorbinowy (taka nazwa często jest podawana) lewoskrętny – ja właśnie z takiej korzystam. Polecam opcję w proszku, choć w pastylkach chyba też są dostępna. Co do porcji, zauważyłam już, że producenci podają różne wartości, więc warto spojrzeć na etykietę. Ja spożywam 1 łyżeczkę, którą rozpuszczam w szklance wody i pije pod taką postacią. I w ten oto sposób wypijam najlepszą porcję wody na poranne nawodnienie – 1 szklankę wody z octem i 1 szklankę z witaminą – łącznie około pół litra 🙂
Parę ciekawych informacji o witaminie C (a także innych witaminach) znalazłam na portalu Kobiece Porady. Do wszystkiego, co wypisują w internecie zawsze podchodzę z dużym dystansem i często nie zgadzam się z wieloma informacjami, ale warto zajrzeć i poprzeglądać – klik.
To coś, nad czym bardzo długo pracowałam i chyba teraz mogę już powiedzieć, że jest to dla mnie pewnego rozwoju nawykiem. Pisząc poranny rozruch nie mam na myśli treningu na siłowni. Spokojnie, nic z tych rzeczy (choć czasem się zdarza) ! To może być rozciąganie, sesja jogi, pilatesu, parę podskoków, brzuszków i przysiadów. Czasem wybieram się też na siłownię, jeśli mam więcej czasu i wskakuję na bieżnię albo rowerek. Tak już się przyzwyczaiłam do takiego trybu, że zanim zjem śniadanie, muszę się trochę poruszać. Właśnie w tym momencie przyszedł mi pomysł na kolejny post z serii „Top 7 treningów na YT” ! Stretching, pilates, joga – generalnie lekkie i swobodne formy treningu – co Wy na to ?
Jeśli chodzi o ten rozruch, wiele zależy u mnie od tego, czy chcę zrobić trening (chociażby cardio) czy nie. Jeśli mam to w planach to idę na wspomnianą siłownię i atakuję maszyny cardio albo włączam komputer i jakiś film z treningiem typu HIIT – czyli szybki i mocno intensywny. Jeśli nie mam w planach treningu to po prostu trochę się rozciągam i rozgrzewam po nocnym odpoczynku. Spróbujcie, śniadanie smakuje zdecydowanie lepiej !
To też nawyk, nad którego wyrobieniem sporo pracowałam. Kiedyś myślałam, że kalendarz to zbędny dodatek. O wszystkim pamiętam, a najważniejsze notatki robię w głowie. Problemy pojawiły się w momencie, kiedy tych rzeczy i dat do zapamiętania było coraz to więcej i więcej. Najpierw zapisywałam wszystko w telefonie, a później przerzuciłam się na papier i teraz nie wyobrażam sobie życia bez kalendarza. Zapisuję w nim dosłownie wszystko – od ważnych dat, przez planowane posty na bloga, po notatki z treningów. Budzę się rano i pierwszą rzecz, którą robię to przegląd kalendarza. Wiem, co mam dzisiaj do zrobienia, nad czym muszę popracować i co będę robiła (albo co powinnam) na siłowni. Moja prawa ręką !
Oprócz takiego tradycyjnego kalendarza, zaglądam też do mojego dziennika żywieniowego. Wiecie, że sama układam sobie dietę i jest ona mocno zróżnicowana. Nie mam jakiegoś standardowego schematu, jak 3 jajka na śniadanie, 150g mięsa na obiad i 50g ryżu na kolację, no nie. Dlatego wieczorem planuję sobie jadłospis na kolejny dzień i rano zaglądam, co mam sobie przygotować na śniadanie i pozostałe posiłki. Korzystam z aplikacji PoTreningu, o której pisałam już TUTAJ. Teraz dostępna jest także na telefon, więc dla mnie to idealne rozwiązanie !
Nie nazwałabym tego moim codziennym rytuałem, ale zdecydowanie porannym. Wiele dziewczyn korzysta z tego typu płatków pod oczy, ale nakłada je wieczorem. Dla mnie zdecydowanie lepszym rozwiązaniem są poranne godziny. Te, które mam aktualnie świetnie nawilżają i odżywiają delikatną skórę pod oczami, ale także usuwają oznaki zmęczenia i niewyspania – dlatego właśnie nakładam je rano. To genialne rozwiązanie, kiedy mamy za sobą kiepską noc, a przed nami jakieś ważne spotkanie albo po prostu musimy wyjść do ludzi, a nie wyglądamy za dobrze 🙂
Takie płatki to na prawdę niewielki koszt, a czasem mocno ratują sytuację. To, co polecałabym Wam, jeśli nie macie z nimi żadnego doświadczenia, to kupić po jednej sztuce z każdego rodzaju. Mi poleciła jakieś płatki koleżanka. Tak wychwalała, że kupiłam od razu kilka sztuk (szczególnie, że była na nie promocja) i kompletnie się u mnie nie sprawdziły ! Dopiero później zaczęłam próbować innych i na razie te złote super się u mnie sprawdzają. Jeśli macie jakieś swoje ulubione, które się sprawdzają to dajcie znać, chętnie przetestuję 🙂