Dzisiaj typowo babski temat ! Wiem, że wiele dziewczyn zastanawia się nad makijażem permanentnym, więc chętnie Wam trochę opowiem i odpowiem na Wasze pytania, jeśli takie się pojawią.
Ja nad makijażem myślałam już od kilku dobrych miesięcy, ale tak już mam, że im dłużej myślę, tym mniej jestem przekonana. Bałam się efektu, tego że nie będę zadowolona i samego zabiegu. Przy okazji, zniechęcała mnie też trochę cena. Gdy już znalazłam jakiś salon i byłam (prawie) pewna, że umówię się na wizytę to znów znalazłam coś, co mnie odwiodło od tej decyzji. W końcu dziewczyna, do której chodzę na rzęsy wprowadziła do swojej oferty makijaż permanentny. Ufam jej w 100%, jeśli chodzi o wszystkie pozostałe zabiegi i byłam pewna, że tym razem też wyjdę zadowolona. To był spontan !
Tutaj możecie zobaczyć moje brwi bez żadnego makijażu. Są bardzo, bardzo jasne i często włoski układają się, jak chcą. W domowym zaciszu albo na plaży są okej, ale na miasto ciężko wyjść bez makijażu, nawet bardzo delikatnego.
Na powyższych zdjęciach możecie zobaczyć moje brwi pomalowane cieniem.
Zadzwoniłam, umówiłam się na wizytę i poszło ! Teraz mogę powiedzieć – to była świetna decyzja. Jestem strasznym laikiem, jeśli chodzi o makijaż. Nie lubię i potrafię się malować. Zawsze robię wszystko, żeby jak najmniej czasu spędzić przed lustrem – stąd rzęsy, no i teraz brwi. Przed samym zabiegiem byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Robiłam już tatuaż, więc stwierdziłam, że takie brwi to pikuś w porównaniu do dziarania na kości biodrowej. Szybko zmieniłam zdanie – bolało, jak cholera ! Pierwsze kilka minut zaciskałam pięści, a i tak łzy leciały, jak szalone. Później już się przyzwyczaiłam do bólu. Problem pojawił się przy drugiej brwi, bo bolało mnie już dosłownie wszystko. Ale czego się nie robi dla wyglądu i wygody…
Cały zabieg zaczyna się od nakreślenia odpowiedniego kształtu brwi. Powiem szczerze, że tego obawiałam się najbardziej. Kształt, grubość i kolor brwi decyduje o naszych rysach twarzy i zły makijaż na prawdę potrafi spaprać robotę. A tutaj ten makijaż będę miała na długi okres czasu. Jednak niepotrzebnie – Klaudii na prawdę można zaufać. Jak już ustaliłyśmy kształt i grubość to przeszłyśmy do zabiegu właściwego. Całość trwała jakieś 1,5-2 godziny. Musiałyśmy robić małe przerwy, bo pod koniec ciężko już było wytrzymać…
Tak wyglądają moje brwi w tym momencie. Kolor jeszcze delikatnie się zmieni. Ta właściwa barwa będzie widoczna po 3-4 tygodniach od zabiegu.
Z tego, co się dowiedziałam to są 3 metody – piórkowa, cienia i jeszcze jedna, której nazwy kompletnie nie pamiętam… Taka ze mnie specjalistka makijażu… Metoda piórkowa to rysowanie każdego włoska oddzielnie – jest bardzo naturalna, ale utrzymuje się około roku. Metoda cienia to zrobienie konturu i wypełnienie go specjalną metodą cieniowania, bardzo mocno przypomina tradycyjny makijaż – utrzymuję się około 2 lat. Ja zdecydowałam się a tę drugą metodę.
Jedynym minusem całego zabiegu (poza bólem) jest efekt bezpośrednio po. Brwi są zaczerwienione, pojawia się krew, lekko spuchnięte i zdecydowanie za ciemne. Po kilku dniach pojawia się strup, który odpada i wtedy już brwi nabierają bardziej rzeczywistego koloru. Od początku zabiegu stracą ok. 40% swojej barwy – weźcie to pod uwagę przy dobieraniu koloru. Co najmniej po miesiącu trzeba iść na korektę – wtedy poprawiany jest kolor, ewentualne ubytki i można je też przyciemnić. Ja swoją korektę będę robiła dopiero po 20 listopada (ponad 1,5 miesiąca od zabiegu) ze względu na wyjazd. Takich świeżych brwi nie można za bardzo moczyć i opalać.
Tak wyglądałam bezpośrednio po zabiegu. Jak widzicie, skóra wokół brwi jest mocno zaczerwieniona i lekko opuchnięta. Natomiast, same brwi są bardzo mocne, wyraźne i ciemne. Nie wystraszcie się tego pierwszego efektu !
Podsumowując – jestem bardzo zadowolona i bez dwóch zdań zrobiłabym taki makijaż jeszcze raz ! Jeśli zastanawiacie się i krążycie wokół tego tematu od kilku miesięcy, jak ja to po prostu umówcie się na wizytę. Jedyne co mogę doradzić to sprawdźcie dokładnie salon, do którego idziecie. Przeczytajcie opinie, spytajcie osób, które tam były albo wybierzcie się do znajomej osoby, której ufacie. Czasem na Facebooku przewijają mi się zdjęcia pseudo stylistek, a efekt jest taki, że ręce opadają…
Skorzystałyście już z takiej usługi, a może zastanawiacie się ? Jeśli macie jakieś pytania to zostawcie je proszę w komentarzu. Jeśli będę znała odpowiedź to chętnie odpowiem, a jeśli nie to zapytam Klaudii 🙂