Podobny wpis pojawił się już kilka dni temu na Facebooku, ale chciałam Wam napisać trochę więcej o tym, jak jadam na wakacjach. Poza tym, część z Was na pewno nawet nie zagląda na Facebooka, a to blog jest najważniejszy. Nie mogłabym pominąć tematu swojej diety na blogu ! 🙂
Doskonale wiecie, że trzymam jakąś tam swoją dietę. Staram się tego pilnować i kiedy wkręcę się w „swoją miskę” to żadna siła mnie nie przekona do zjedzenia czegoś nadprogramowo. Tak już się przyzwyczaiłam i jest mi z tym bardzo dobrze. Ale z drugiej strony, nie jestem zawodowym sportowcem, nie szykuję się do żadnych zawodów i nie będę musiała zaprezentować swojego ciała na scenie. Dietę trzymam przede wszystkim dla zdrowia, a ciało zmieniam dla siebie. Tak, teraz moim głównym celem jest zdrowie. Przestałam już fiksować na punkcie sylwetki, bo ona prędzej czy później przyjdzie. Dlatego, takie wyjazdy są dla mnie zawsze małą odskocznią i doskonale wiedziałam, że tym razem będzie tak samo.
Mam to szczęście, że lubię jeść zdrowo, tak po prostu. Nie przepadam za fast-foodami, przetworzonym żarciem, a ostatnio nawet za słodyczami. No dobra, może poza lodami i sernikiem babci, haha ! Jakoś szczególnie nie obawiałam się tego, że wrócę kilka kilogramów cięższa i po raz kolejny będę sobie wypominała, że znowu zawaliłam. Dla niektórych opcja all inclusive w hotelu to katorga, bo z góry zakładają, że wrócą z dodatkowymi kilogramami. Zresztą, też tak kiedyś miałam…. Teraz to luksus, bo mogę urozmaicić dietę, a jednocześnie cały czas dbać o sylwetkę.
Schodząc do hotelowej restauracji nie zastanawiam się, co by tu zjeść, żeby przypadkiem nie przytyć 0,3 kg. Nic nie liczyłam, nie zastanawiałam się, nie martwiłam, ale staram się wybierać to, co w normalnych warunkach, czyli w sumie to, co najbardziej lubię – zdrowo ! Codziennie jadłam 3 posiłki i czasem czwarty pod postacią przekąski – sałatki lub jogurtu greckiego. Jedyne czego się trzymałam to zasady: dwa posiłki białkowo-tłuszczowe i kolacja z węglowodanami. Taki system bardzo dobrze się u mnie sprawdza. Nie chodzę głodna, nie czuję się zmęczona, a jednocześnie panuję nad dietą.
Poniżej możecie zobaczyć, moje przykładowe posiłki.
Jadłam praktyczni to, co na co dzień. Jajka, ryby, mięso, warzywa i na kolację węglowodany: ryż, makaron, ziemniaki, pieczywo… Nie zastanawiałam się czy są to dania gotowane, smażone, z dodatkiem oliwy czy bez. Brałam to, na co aktualnie miałam ochotę. Generalnie, w ciągu dnia jadłam dużo i na pewno zdecydowanie więcej niż w domu w dzień bez treningu (tam praktycznie w ogóle nie ćwiczyłam), a waga ani drgnęła. Powiedziałabym nawet, że sylwetka zmieniła się lekko na plus. Może to kwestia relaksu i zbijania kortyzolu ?
Ciekawa jestem, jakie Wy macie podejście do diety na wakacjach ? Rozsądnie czy uważacie, że na wakacjach można sobie pozwolić ? Ja mam w sobie wyrobione już takie nawyki, że nie potrafiłabym się objadać i wsuwać to, czego nie jem na co dzień. Po prostu źle bym się czuła. Ale chętnie się dowiem, jakie jest Wasze stanowisko ! 🙂
To jaka jest teraz twoja aktualna waga? I będziesz robić teraz badania czy coś się poprawiło?
Bede robiła badania w połowie czerwca 😊