Temat cheat meala nieustannie się gdzieś przewija… Jakiś czas temu wrzuciłam na Instagrama zdjęcie domowego burgera z podpisem „dzisiaj domowy, zdrowy cheat”. Od razu odezwały się głosy, że to paranoja i jak można uznawać za cheata wszystko co nie jest kurczakiem i ryżem. Dlatego, chciałam trochę rozwinąć ten temat. Przede wszystkim, jestem chyba ostatnią osobą, która jadłaby tylko kurczaka. Z reszta, jeśli śledzicie mnie to wiecie, że jest mega różnorodnie i cały czas coś kombinuje. Chcę wam pokazać, że mimo niewielkiej ilości składników, z których korzystam na co dzień, można jeść na prawdę bardzo różnorodnie i nie ma tutaj mowy o jakiejkolwiek monotonii czy nudzie.
Wracając do cheata… Niektórzy interpretują go jako nafutrowanie się niezdrowym żarciem i „im więcej, im bardziej przetworzone tym lepiej”. Według mnie to kompletna głupota… Dla mnie cheat jest planowany i ma na celu podbicie kalorii. W rzeczywistości, powinien on przynieść same korzyści, jak podkręcenie metabolizmu czy rozbudzenie organizmu, który jest już zmęczony długotrwałą redukcją. Często spotykam się z sytuacją, kiedy ktoś (zresztą nie ma o czym mówić, ja tez tak kiedyś robiłam…) ma chwile słabości, naje się fast-foodow i słodyczy bez opamiętania, a po wszystkim mówi „to był cheat”. Jasne, trzeba się jakoś usprawiedliwić i trochę uciszyć wyrzuty sumienia
Jak czerpać z niego najwięcej korzyści ?
- Cheat meal, nie cheat day ! W ogóle uważam, ze takiego cheata mogą robić tylko osoby z mocną psychiką. Zjedzenie jednego posiłku niesie za sobą kolejne zachcianki. Wszystko nas woła i mega ciężko jest się powstrzymać. Jeśli dasz radę skończyć na tym jednym posiłku, jak najbardziej !
- Zaplanuj go. Niech to nie będzie przypadkowe nażarcie się, bo „miałam ochotę”. To zawsze bardzo źle się kończy…
- Częstotliwość w znacznym stopniu zależna jest od poziomu tkanki tłuszczowej i celu jaki chcesz osiągnąć lub zachowania organizmu. To, że twoja koleżanka robi go raz w tygodniu nie oznacza, ze ty też tak możesz. Zwróć uwagę na to, że ona może mieć 5 treningów w tygodniu i 15% tkanki tłuszczowej, a ty na przykład 3 treningi i 20% tkanki. Wszystko musisz dopasować pod siebie. Kolejnym aspektem jest to, o czym wspomniałam już wcześniej. Jeśli redukcja trwa już długo, organizm w pewnym momencie zacznie się bronić. Mimo treningów i trzymania diety waga i centymetry będą stały w miejscu. Zrób dzień, dwa a nawet trzy odpoczynku i podbij kalorie. To ten zabieg, o którym pisałam wcześniej. Nie napchanie się śmieciami a zwiększenie kalorii, nawet ze zdrowego jedzenia. Jedząc tamtego, instagramowego burgera dostarczyłam około 1000 kcal więcej w ciągu całego dnia.
- Nie możesz go robić zaraz po rozpoczęciu diety. Minął tydzień odkąd rozpoczęłaś redukcję i już lecisz na pizzę i lody, brzmi znajomo ? Pewnie tak… Organizm musi się rozhulać, przyzwyczaić do ograniczonej energii i rozkręcić metabolizm. Zwykle przyjmuje się, że minimalny czas to 4 tygodnie, a czasem przedłuża się go nawet do 6 czy 8 tygodni, to już kwestia mocno indywidualna.
- Oszukany posiłek najlepiej zrobić po mocnym treningu. U mnie jest to zawsze najcięższy trening z całego tygodnia (nogi i pośladki). Dodatkowo, zwykle robię brzuch i interwały, które podnoszą spalanie jeszcze na długie godziny po treningu. Wtedy, z czystym sumieniem można „podjeść”
- Jeszcze jednym, ważnym aspektem, na który wiele osób nie zwraca uwagi jest jego kaloryczność. To nie jest tak, że możecie zjeść, ile tylko chcecie, bo to cheat i „zaśłużyliście”. Przejmuje się, że powinien on dostarczać około 50% uciętych z całego tygodnia kalorii. Dla przykładu, jeśli każdego dnia jecie 500kcal mniej, niż wynosi Wasze zapotrzebowanie to w ciągu tygodnia jest to 3500 kcal. W takim przypadku, cheat meal powinien mieć około 1700 kcal. Często jest tak, że osoby nie liczące w ogóle kaloryczności takiego posiłku przestają redukować, bo w ciągu tygodnia osiągają zerowy lub dodatni bilans kaloryczny.
Jeśli wasza dieta będzie różnorodna, zbilansowana i dostarczy wszystkiego, co potrzebne nie będziecie musieli robić „dni obżarstwa”, które bardzo często są efektem długotrwałej głodówki i zmęczenia, które spowodowane jest beznadziejną, nudną dietą. Kiedyś z niecierpliwością czekałam na moment, kiedy będę mogła zjeść pizzę, lody czy czekoladę. Teraz w ogóle tego nie potrzebuję i jest to spowodowane zmianą sposobu odżywiania się. Równowaga to podstawa ! Róbcie wszystko z głową 🙂