Znaczna przewaga osób zaglądających na bloga to czytelniczki. Widzę, że interesują Was tematy związane ze zdrowiem, treningami i odżywianiem, ale co powiecie na tego typu wpisy, jak dzisiaj ? Chciałabym Wam polecić kilka produktów, które od dłuższego czasu są w mojej kosmetyczce. Używam ich praktycznie na okrągło i co chwilę uzupełniam zapasy. Wzięłam tutaj kosmetyki pielęgnacyjne to twarzy i ciała. Włosy tym razem sobie podarowałam. Dajcie znać, co o tym myślicie !
Nie znajdziecie tutaj profesjonalnych produktów w kosmicznych cenach, bo takich po prostu nie używam. Jestem zdania, że można znaleźć coś równie dobrego w niższej cenie. Oczywiście, są też takie z wyższej półki, na które warto zwrócić uwagę, ale myślę że na to przyjdzie jeszcze pora.
Rozpoczynając od twarzy, na zdjęciu widzicie moje 3 hity. Ten niebieski żel z Garniera kupiłam pierwszy raz chyba z gimnazjum i od tej pory cały czas go używam. Nie zliczyłabym, ile opakowań już kupiłam. Zresztą wspominałam o nim nawet wczoraj na Instagramie. Przeznaczony jest dla cery z niedoskonałościami i muszę przyznać, że działa. Nawet bardzo dobrze ! Można go potraktować, jako żel, peeling lub maseczka. Ma dość gruboziarnistą konsystencję, dlatego używam go średnio raz w tygodniu i to na prawdę w zupełności wystarcza. Później nakładam tylko nawilżający krem lub olejek i rano moja cera wygląda, jakbym się dopiero co urodziła. Zero wyprysków, krostek, porów. Kompletnie nic.
Kolejne dwa produkty to Barwa Siarkowa, która również przeznaczona jest do cery problemowej. Stosuje je naprzemiennie z żelem z Garniera – średnio 2 razy w tygodniu. Cera lubi przyzwyczajać się do produktów, których używamy, dlatego tak je rotuję i w ciągu tygodniu używam w sumie kilku różnych kosmetyków. Może dzięki temu ten żel nadal na mnie tak świetnie działa ?
Wracając do barwy, żel jest bardzo gładkiej konsystencji i już na pewno nie nadałby się, jako peeling. Ale to bardzo fajna odmiana dla innych kosmetyków. Jest łagodny i wydawałoby się, że nie wpłynie zbyt pozytywnie na wypryski, a jest wręcz przeciwnie. Następnego dnia nie ma po nich śladu. Później nakładam tylko krem i robię to zawsze na noc. On ma taką strukturę, że ładnie matowi skórę, ale jednocześnie dość długo się wchłania, więc chyba nie sprawdziłby się przy szybkim poranku.
O oleju kokosowym pisałam już nie raz (m.in. tutaj), ale zawsze, jako świetne nawilżenie i odżywienie cery. Teraz ugryzę ten temat od trochę inne strony, bo oleju używam też czasem do demakijażu ! Sama byłam zaskoczona, że tak się da, ale jednak. To genialne rozwiązanie, 2 w 1 – dokładne oczyszczenie i nawilżenie. Niedawno kupiłam sobie też kosmetyki koreańskie i właśnie jednym z nich jest olej do demakijażu. Ale pozwólcie, że wspomnę o nich jeszcze dokładniej w oddzielnym poście.
Drugim produktem do demakijażu, który pokochałam są te chusteczki. W domu z nich raczej nie korzystam (chyba, że w nagłej sytuacji), ale na wyjazdach sprawdzają się świetnie. Testowałam już wiele chusteczek i powiem szczerze, że te są pierwszymi, po których nie mam żadnych wyprysków i zaczerwienień. Kupiłam je Hebe za 11zł – nie wiem czy to dużo czy mało, jak za takie chusteczki. Mimo wszystko, są warte tej ceny.
Na koniec moje top 2 wśród pielęgnacji ! Olejki od Evree – pokochałam miłością prawdziwą i czuję, że na długo tak pozostanie. Zacznę od różanego, bo to mój totalny ulubieniec. Pisałam o nim już nie raz, ale zrobię to ponownie, jeśli Wam to umknęło. Po wieczornej pielęgnacji (wiem, że sporo osób używa go też pod makijaż, ale pod moje lekkie podkłady albo krem CC chyba by się nie sprawdził) żelem lub peelingiem nakładam olejek i jednocześnie masuję twarz okrężnymi ruchami. Wyczytałam gdzieś, że w ten sposób poprawiamy ukrwienie i produkt lepiej się wchłania. Rano moja cera wygląda, jak pupa niemowlaka i nie przesadzam. Gładka, jędrna, nawilżona, rozświetlona… Dlatego tak rzadko się maluję, haha.
Drugi olejek przeznaczony jest do ciała. Kupiłam go ze względu na rozstępy. Usłyszałam gdzieś, że na prawdę działa. No ja bym tak nie powiedziała… To prawda, że rozstępy trochę rozjaśniały przy regularnym stosowaniu, ale nie zniknęły. Na takie cuda chyba nie ma co liczyć… Mimo wszystko, rewelacyjnie nawilża (efekt utrzymuje się jeszcze po kąpieli) i to, co spodobało mi się najbardziej – nie natłuszcza ubrań. Mogę się nim posmarować o dowolnej porze dnia i od razu ubierać. Przy większości balsamów trzeba czekać aż się wchłoną, o olejkach nie wspominając…
I na koniec jeszcze dwa produkty… Kremów do rąk jest mnóstwo i zawsze mi się wydawało, że nie ma znaczenia, którego używamy. Zmieniłam zdanie po tym, jak po kilku dniach stosowania jednego z nich miałam tak przesuszoną skórę, że nie wiedziałam co z nią dalej zrobić. Urzekło mnie mleko kozie i na razie tak już chyba zostanie. Najbardziej podoba mi się jego konsystencja – jest lekko wodnista, niesamowicie szybko się wchłania i przy tym bardzo dobrze nawilża – czego chcieć więcej ? Potrzebuję dosłownie kropelki, żeby poczuć różnicę.
O tej odżywce do rzęs też już kiedyś pisałam. Używam jej od… Już sama nie wiem, jak długo. Tylko kupuję nowe opakowania ! Wiem, że wiele osób podchodzi do takich rzeczy sceptycznie. Tym bardziej, że cena też nie zachęca. Ja postanowiłam spróbować i mogę potwierdzić obietnice producenta – działa, na prawdę działa ! Przy regularnym stosowaniu włoski rosną, jak szalone i pojawiają się też nowe, krótkie rzęsy. Stosuję ją codziennie, między okresami kiedy zakładam Secret Lashes. Jeśli będziecie chciały ją kupić to polecam przejrzeć apteki internetowe. W cenie jednej z Rosmanna czy Hebe można znaleźć dwie.
To moi ulubieńcy, ale chętnie poznam też Wasze typy. Może polecicie mi jakieś kosmetyki pielęgnacyjne ? Jak do kolorowych podchodzę dość ostrożnie tak te, z półki „do pielęgnacji” uwielbiam testować.