Czy jest ktokolwiek kto ma za dużo czasu? Jeśli tak, to zazdroszczę… Ostatnio moje obowiązki i sprawy „do załatwienia” nabierają niesamowitych rozmiarów. Egzaminy zbliżają się wielkimi krokami, praca nad pewnym projektem (mam nadzieję, że już niedługo będę Wam mogła zdradzić o co chodzi) i codzienne obowiązki. Jakkolwiek nie zorganizowałabym sobie czasu (a mistrzynią w tym nigdy nie byłam i nie będę) to zawsze zostanie coś, czego nie zdążę zrobić.
Jednak, wypracowałam sobie kilka nawyków (chociaż to chyba jeszcze za duże słowo), które stopniowo wprowadzam w życie. Jest zdecydowanie łatwiej i na szczęście lista rzeczy do zrobienia (bardzo) delikatnie się kurczy.
Przede wszystkim, nauczyłam się korzystać z kalendarza. Notuję to, co mam to zrobienia. Najważniejsze sprawy i priorytety. Poza tym, treningi i jadłospis na dany dzień – dodatkowa motywacja. Zazwyczaj planuję i zapisuję wszystko na najbliższy tydzień. Jedynie wszystkie pewne rzeczy, jak wyjazdy czy egzaminy zapisuję z wyprzedzeniem. Męczy mnie perfekcjonizm i kreślenie nie wchodzi w grę, dlatego zapisuję te rzeczy, których jestem pewna. Nagle okazało się, że nie muszę o wszystkim pamiętać! Każdego wieczoru zaglądam do kalendarza i już wiem, czym będę musiała się zająć następnego dnia.
Poza tym, staram się zmniejszać czas siedzenia przed komputerem. Staram to słowo klucz! Robię tylko to, co muszę, a siedzenie na facebooku czy Instagramie nadrabiam na telefonie. Na zajęciach mam na to dużo czasu… I nagle okazało się, że jednak dam radę zrobić kilka dodatkowych rzeczy, o których wcześniej nawet nie myślałam.
Wiosną i latem nie mam większego problemu ze wstawaniem o świcie. Ostatnio, jednak, budzę się zanim zadzwoni budzik i mogę śmiało powiedzieć, że coraz bardziej przestawiam się na wczesne zrywanie się z łóżka. Dzięki temu robię poranny trening i jem porządne śniadanie. Zimą nie ma o tym mowy i jedyne na co mam czas to zjedzenie i wypicie czegoś w biegu, więc korzystam jak tylko mogę. Przez to doba wydaje się być dłuższa (chociaż dla mnie nadal jest zdecydowanie za krótka) i mam szansę zrobić więcej niż wtedy, kiedy wstałam po kilku drzemkach.
Jeśli też prowadzicie nocny tryb życia, ale za to wolicie dłużej pospać, spróbujcie stopniowo przestawiać swój organizm. Przez jakiś czas ustawiajcie budzik 5 minut wcześniej, później 10 a na końcu pół godziny. Po jakimś czasie przyzwyczaicie się i nawet kolejne drzemki nie będą potrzebne. A nawet jeśli będą to i tak wstaniecie wcześniej niż zwykle.
Poza tym, zauważyłam, że wpadłam w pewien „trans”. Wstaję dość wcześnie, robię trening, jem śniadanie i idę na zajęcia. Taki poranny rytuał, który chyba już na stałe wszedł w moje życie. Po południu, pozostałe obowiązki przeplatam z nauką i blogiem (wbrew pozorom zajmuje to bardzo dużo czasu ). Może to trochę nudne, ale coraz bardziej zaczyna mi się podobać…
Organizacja organizacją, ale dlaczego ta doba jest taka krótka ?! Za dużo spraw do załatwienia, za mało czasu. Zdecydowanie. Jedyne o czym teraz marzę to wakacje i leniwy wypoczynek na jakiejś plaży *. A na początek może chociaż jakiś krótki urlop? Czas tylko dla siebie i przyjemności…
Życzę Wam miłego wieczoru i zdecydowanie więcej czasu dla siebie !
Kalendarz obowiązkowo zawsze i wszędzie (poza czasem kiedy urlopuje) perfekcjonizm i kreślenie-mam to samo.Jak przeginam to w drugą stronę,bo kiedy zaplanuje rower a pogoda nie dopisuje to się wsciekam.Staram się nad tym panować i luźniej do tego podchodzić.Laptop służy głównie do pracy.Trenuję o 21 po pracy lub w wolny dzień w dowolnym momencie;) za nic nie mogę zmusić się do wstania o 6 i zorganizowania tego przed pracą. Fajny blog trafiłam na niego wracając właśnie z Krakowa i nudzac się w pociągu Pozdrawiam