Wielkimi krokami zbliżamy się do wakacji. Coraz więcej osób wyjeżdża już teraz a pozostała część jest na etapie planów. Szukanie perfekcyjnego bikini, w którym będziemy wyglądały niczym Pamela Anderson w Słonecznym Patrolu spędza sen z powiek pewnie niejednej z Was. Sama, jak pomyśle o kupnie stroju kąpielowego to dostaję gorączki. To chyba najgorszy punkt związany z jakimkolwiek letni wyjazdem. Nigdy, dosłownie nigdy nie kupiłam takiego, z którego byłabym w 100% zadowolona. W związku z tym, temat diet jest jak najbardziej na czasie.
I tutaj można wyróżnić kilka typów ludzi. Ci, którzy przez cały rok dbają o ciało i teraz nie muszą się niczym martwić. Kolejna grupka to ci, którzy wraz z początkiem nowego roku postanowili przejść metamorfozę i jakimś cudem utrzymują się do tej pory – przecież trzeba jakoś wyglądać na plaży! I ostatnia, czyli Ci, którzy biorą się za siebie w ostatniej chwili. To właśnie Ci ostatni, (posłużę się żargonem mięśniaków na siłowni) tzw. sezonowcy popełniają zwykle najwięcej błędów i biorą się za wszystko od drugiej strony. Wierzą we wszystkie bzdury wyczytane na forach i fejsbukowych grupach, a później dziwią się, że waga ani drgnęła !
Jest kilka mitów związanych z dietami. Wszystkie krążą gdzieś po sieci. Jedni w nie wierzą, inni na szczęście nie. I dobrze, bo to kompletne bzdury !
Nie jedź po 18 bo będziesz gruba ! To chyba najpopularniejsza i największa bzdura o jakiej kiedykolwiek słyszałam! Ostatni posiłek powinno się zjeść ok. 3 godziny przed snem. O ile chodzicie spać o 21 to 18 jest idealną godziną. Ale jak pomyślę sobie, że od tej 18 miałabym już nic nie zjeść, a chodzę spać zwykle po północy, to robi mi się słabo… Spowolniony metabolizm, przejście w stan głodówki a często też napad na lodówkę w środku nocy.
Im mniej tym lepiej ! Osoby, które nie mają zielonego pojęcia na temat zdrowego odchudzania (i odżywiania) twierdzą, że im mniej zjedzą w ciągu dnia tym więcej schudną. A jest zupełnie odwrotnie… Podobnie, jak w pierwszym punkcie – spowolniony metabolizm, przejście w stan głodówki i zdecydowanie utrudnione spalanie tkanki tłuszczowej. A później każde dodatkowe kalorie będą odkładały się w biodrach, bo organizm nie poradzi sobie z nadwyżką. Cztery posiłki dziennie to minimum !
Zielona herbata wzmaga odchudzanie – muszę Was zmartwić, ale nie. Zielona herbata wspomaga trawienie. A właściwie, tzw. katechiny, które wpływają na pracę enzymów trawiennych. Kiedyś czytałam badania dot. zielonej herbaty i jej wpływ na redukcję masy ciała był praktycznie zerowy. Zresztą, pomyślcie sami, w jaki sposób napój może odchudzać? Wszystko opiera się na diecie, a herbata do tylko dodatek
Owoce można jeść do woli !
Owoce to też cukier. Jedne zawierają go więcej, inne mniej i z tymi drugimi można sobie rzeczywiście poszaleć. Do tej grupy zaliczają się .in. truskawki, maliny, jagody, borówki, kiwi, jeżyny, brzoskwinie, pomarańcze i jabłka, które swoją drogą są świetnym źródłem błonnika. Pozostałe, jak banany, gruszki, ananas czy mango lepiej ograniczyć. Jeśli macie ochotę dołóżcie je do śniadania i najlepiej raz na jakiś czas
Ziemniaki i makaron tuczą.
Same w sobie na pewno nie. Ale jeśli ziemniaki polejecie zawiesistym sosem lub tłuszczem a makaron podacie z boczkiem i sosem śmietanowym to z pysznego dania zrobi się wielka bomba kaloryczna. Ziemniaki, makaron i chleb to źródło węglowodanów, które są NIEZBĘDNE ! Wystarczy dobrać odpowiednie dodatki i nie będzie żadnych negatywnych skutków ubocznych. Pod warunkiem, że nie zjecie na raz całego bochenka chleba czy kilogram ziemniaków !
Im więcej białka tym lepiej !
To prawda, że białko jest niezbędne w diecie. Buduje mięśnie, regeneruje uszkodzone nabłonki i odżywia. Ale to, że można go jeść bez ograniczeń to gruba przesada. Długotrwałe przekraczanie normy może doprowadzić do poważnej niewydolności wątroby i nerek. Niedobór też jest zły, dlatego umiar jest tutaj słowem klucz. Maksymalna ilość białka (no chyba że mamy tutaj jakiś kulturystów?) to 2g na kg masy ciała na dobę – warto zapamiętać
Kupię „light” i schudnę. Wszystkie napisy na etykietach typu „light”, „0% tłuszczu” to często chwyt marketingowy. Wiele osób nie czyta etykiet i bierze wszystko, co light, bo pewnie jest mało kaloryczne, bezcukrowe, beztłuszczowe i pełne witamin. To, że jest tam mniej tłuszczu (lub rzeczywiście nie ma go w ogóle) wcale nie oznacza, że ma mnie kalorii. Często nadrabiają dodatkowym cukrem, a to jest jeszcze gorsze niż ten tłuszcz, z którego swoją drogą nie trzeba rezygnować. No chyba, że jesteście na diecie beztłuszczowej…
Jajka są niezdrowe , pełne cholesterolu i w ogóle be ! Mają dużo cholesterolu, to prawda, ale nie najwięcej! Totalną bombą są podroby, więc na nie szczególnie uważajcie. Możecie sobie pozwolić na 4 jajka w tygodniu i nic się z tego powodu nie stanie. Co do samego przygotowania, najlepszą opcją są te na miękko. Im mniej przetworzone (i ścięte) tym są lepiej przyjmowane przez organizm i trawione.
Lody odchudzają. Gdyby tak było, już dawno stworzyliby lodową dietę, na którą każdy przechodziłby z wielką przyjemnością i prawdopodobnie byłaby to jedyna dieta, na której każdy wytrzymałby bez większego problemu. Klasyczne lody zawierają śmietankę, tłuszcze i ogromną ilość cukru (lub co gorsza syropu glukozowego) – nic z tych rzeczy nie pomoże Wam schudnąć. Najlepszym rozwiązaniem są sorbety robione z samych owoców, wtedy możecie je jeść bez wyrzutów sumienia, nawet na diecie. Przepis na sorbet truskawkowy znajdziecie TUTAJ . A jeśli wolicie kupić, patrzcie na skład !
I na koniec coś dla kobiet w ciąży lub planujących (są tutaj takie?). W ciąży trzeba jeść za dwoje. Wcale nie trzeba ! To mit, który kiedyś stworzyli i utrzymuje się do dzisiaj. Powtarzają go chyba wszystkie starsze pokolenia. Przecież kobieta w ciąży musi dobrze się odżywiać ! Na szczęście dobrze i zdrowo nie zawsze oznacza dużo. W II i III trymestrze ciąży zapotrzebowanie wzrasta o ok. 300-400 kcal. No więc jak to się ma do jedzenia za dwoje?
Wszystko co piszesz to faktycznie mity:) . Znam też osoby które były w ciąży i jadły za dwoje nie dla dwojga i potem płacz i zgrzytanie zębami bo nie mogę schudnąć . Ja przytyłam 17kg mimo tego,że jadłam normalnie a wagę z przed ciąży już miałam 2.5m-c po porodzie:)