Z peelingiem kawowym miałam już kilka razy do czynienia. Jednak, każda próba przegrywała z moim lenistwem i kończyła się po pierwszym razie. Tym razem zmotywowało mnie miesięczne wyzwanie z Hello Zdrowie, o którym pisałam wam TUTAJ . Na początku peelingi robiłam dwa razy w tygodniu – czyli zgodnie z planem. Później zwiększyłam częstotliwość do 3-4 razy. Podstawowe pytanie – warto?
Nigdy nie miałam wielkiego problemu z cellulitem, więc nie mogę wam powiedzieć co by się zmieniło w tej kwestii po takim czasie. Ale może któreś z Was również stosowały ten zabieg? Napiszcie, jakie uzyskałyście efekty. To co zauważyłam (już po pierwszych zabiegach) to to, że skóra jest niesamowicie gładka i napięta. Po każdym zabiegu wsmarowywałam grubą warstwę balsamu do ciała – co jeszcze bardziej potęgowało efekt. Podsumowując – warto! Jednak, mimo wszystko, musicie pamiętać, że w walce z pomarańczową skórką najważniejsza jest zbilansowana dieta, nawodnienie (!) i ruch
Plusy:
- mocno złuszczony naskórek
- gładka, miękka i ujędrniona (!) skóra
- po peelingu bardzo szybko wchłaniają się wszystkie kremy i balsamy
- po depilacji nie wrastają włoski !!
- aplikacja – dzięki żelowi pod prysznic peeling nabiera przyjemnej konsystencji i bardzo łatwo się go nakłada
Minusy:
- łazienki po zabiegu – przygotujcie się na to, że dosłownie wszystko wokół Was będzie w kawie!
- systematyczność – dla niektórych może być to problemem, dla innych nie…
Teraz przechodzę na wyższy poziom i wypróbuje body wrapping, właśnie z wykorzystaniem peelingu kawowego. Poczytałam trochę na ten temat i jestem niesamowicie ciekawa efektów. Czy któraś z Was stosowała?
PS. Pamiętajcie, że takich zabiegów powinny unikać osoby, które mają problem z tzw. pajączkami i żylakami, z nadwrażliwością na kofeinę i kobiety w ciąży!
Robiłam jakiś czas ten peeling,ale ocknęłam się gdy mi pajączki się zaczęły powiększać:(szkoda