Nie wiem, czy śledzicie projekt #WiemCoJem ? Pisałam ostatnio o tym, jak wyglądała moja jesień w zeszłym roku. Nie znoszę tych jesienno-zimowych miesięcy. Najchętniej zakopałabym się pod kocem z pudełkiem lodów i wszystko przeczekała – kto się zgadza, ręka w górę. No i tak też kiedyś było… Może niekoniecznie lody, ale zdecydowanie należałam do osób, które zimą gromadziły kilka dodatkowych kilogramów. Pewnie dla części z Was wyda się to dziwne, bo teraz cały czas gadam o zdrowym odżywianiu i latam co chwilę na siłownię, a kiedyś takie rzeczy. Tak było, ale wcale się tego nie wstydzę, bo nauczyłam się na własnych błędach, że to strasznie głupie. Jesienią i zimą jadłam, a wiosną budziłam się z ręką sami wiecie gdzie i przerażeniem na twarzy, że wyglądam, delikatnie mówiąc, źle.
Jedząc (głownie słodycze) poprawiałam sobie nastrój i jakoś leciało. Z naciskiem na jakoś… Codziennie szukałam dla siebie jakiegoś wytłumaczenia i wmawiałam sobie, że wszystko spalę na treningu. Jak się pewnie domyślacie – żadnego treningu nie było. Tutaj znów powinnam wspomnieć o moich domowych treningach, które częściej były teorią niż praktyką… Jak to dobrze, że przekonałam się do tej siłowni !
Teraz jest zupełnie inaczej ! Wszystko zmieniło się dosłownie o 180 stopni i jestem na prawdę niesamowicie dumna z moich nowych nawyków ! Nareszcie ogarnęłam, że jedzenie wcale nie jest wprost proporcjonalne do szczęścia, przynajmniej nie zawsze. Uwielbiam wyjść z rodziną czy przyjaciółmi na kawę, ciastko czy pizzę i wtedy mogę powiedzieć, że jedzenie przyczynia się w pewnym stopniu do szczęścia. Podjadanie w domu przed telewizorem kompletnie mija się z celem. To chwilowa radość w momencie, kiedy trzymam tę czekoladę w rękach, ale później pojawiają się wyrzuty sumienia. Efekt ? Nastrój zdecydowanie gorszy niż przed zjedzeniem.
Najlepszą terapią jest dla mnie teraz trening, a na drugim miejscu dieta. Dla niektórych jest to pewnie dziwne i głupie. Nie startuję w żadnych zawodach i nie mam tego w planach, a tak „męczę się” z tym liczeniem wszystkiego i przestrzeganiem diety. Ale widzicie, mnie to kompletnie nie męczy. Wręcz przeciwnie ! To mi daje siłę i dzięki temu wiem, że mogę i potrafię stać przy swoich postanowieniach. Poza tym uważam, że jeśli chcę doradzać innym i uczyć ich pewnych kwestii to najpierw muszę je wszystkie przetestować na sobie. Żadna siła mnie nie złamie, nawet jesienna chandra. Nie idę na pizzę, dlatego że nie mogę – ja po prostu nie chcę, zamiast tego wolę zjeść domowy obiad. Nie kupuję czekolady, dlatego że nie mogę – wolę ubiec domowe ciasteczka albo zrobić naturalne lody. To są świadome i dobrowolne wybory ! Czy tak było zawsze ? Jasne, że nie !
To, co zawsze powtarzam – rób i jedz to, co chcesz, ale rób to świadomie. Masz ochotę na ciasto to je zjedz, ale kawałek albo dwa, a nie pół blachy. Jestem przekonana, że nie potrzebujesz tego, wygrało po prostu łakomstwo. Umiaru trzeba się nauczyć i wypracować w sobie, jak wszystkie inne nawyki. Jeśli tak, jak ja dawniej, zajadasz ponurą pogodę i poprawiasz sobie nastrój jedzeniem, a później masz żal do siebie, bo „znowu to samo” to wiedz, że można to zmienić. Nie będę ściemniała, jak ja to zawsze cudownie się odżywiałam, przestrzegałam wszystkich zasad, trenowałam i w ogóle picuś glancuś, no nie… Ale wydaje mi się, że wprowadzanie zmian na lepsze i uczenie się na własnych błędach jest zdecydowanie lepszą motywacją. Chce Ci pokazać na własnym przykładzie, że można, trzeba tylko chcieć 🙂
PS. Co byście powiedzieli na post o tym, jak poradzić sobie z jesiennym podjadaniem? Wypracowałam już w sobie parę nawyków, które niesamowicie to ułatwiają. Część z nich jeszcze przede mną, ale być może Wam też pomogą, jeśli macie z tym problem. Do tego jakieś zdrowe przekąski, które można podjadać przed telewizorem zamiast sklepowych ciastek. Co wy na to ?
Czesc 🙂
Muse przyznac, ze zdecydowanie za rzadko tu zagladam, ale bede juz czesciej! 🙂
Czytam ten post i czuje, jakbym to ja go pisala. Doskonale Cie rozumiem w kazdym zdaniu. Ja tez bylam kiedys na Twoim „starym” miejscu. Jadlam sobie i tylam sobie i wydawalo mi sie, ze jest ok, ze jeszcze nie jestem gruba. Ale ogarnelam sie w tym roku i podobnie jak Ty: wybieram swiadomie. Zjem cos „zlego” z ochota i bez wyrzutow sumienia, a nie z braku laku czy z nudow. I tez wybieram jedzenie w domu 🙂
Pieknie wygladasz i tak trzymaj! Czekam na post o sposobach na jesienne podjadanie.
Zapraszam do NY! Z checia oprowadze 🙂
Pozdrawiam.
Oj jak ja znam to wszystko o czym piszesz z autopsji! :O Chętnie przeczytam wpis o tym jak radzić sobie z podjadaniem 🙂
Omg, twoja figura! Może jakis post o twoich treningach? (o ile takiego nie ma)
Pozdrawiam :*
Tutaj możesz trochę poczytać na ten temat –> http://majlaa.pl/moje-treningi-w-okresie-masowym/ ! A na dniach pojawi się wpis o treningach podczas redukcji 🙂