Sesja zbliża się wielkimi krokami, bardzo wielkimi. Maturka i testy gimbusów też. Pamiętam, jak w liceum powtarzali mi „matura to pikuś, zobaczyć przed sesją…” zawsze się z nich śmiałam i twierdziłam, że jak przeżyje maturę to przeżyję już wszystko. Patrząc z perspektywy czasu matura to na prawdę pikuś. Także, licealiści, nie ma się czym przejmować! A do tego wpisu zajrzycie za rok czy dwa…
1. Najważniejsze to uświadomić sobie, że to już. Polecam obudzić się trochę wcześniej niż tydzień przed egzaminami i wziąć się do roboty. Pomyślcie w ten sposób, że im wcześniej zaczniecie, tym mniej czasu dziennie będziecie musieli poświęcać na naukę. A co za tym idzie, więcej czasu wolnego. To przecież logiczne! No dobra, już wiesz (mniej więcej) za ile masz pierwszy egzamin, więc przejdźmy do punktu drugiego.
2. Ogarnij sytuację i sprawdź z czego piszesz, kiedy, o której godzinie i w której sali (!) – z tym ostatnim mam największe problemy i zwykle rano wysyłam do wszystkich smsy „gdzie mamy?”, z nadzieją, że ktoś odpisze. Jeżeli już wszystko sprawdzicie, najlepiej gdzieś to sobie zapiszcie. W kalendarzu, w telefonie albo na kartce i powieście w widocznym miejscu! Ważne zapiski lubią się gubić… PS. Właśnie zorientowałam się, że pierwszy egzamin mam jutro a nie w czwartek. Ku przestrodze…
3. Masz wszystkie notatki? To świetnie, możesz zacząć się uczyć, albo przynajmniej przygotować się do tego psychicznie i stworzyć plan nauki – czyli co, kiedy i czy w ogóle jest sens (o tym później). Ja lubię sobie obmyśleć „plan na jutro”. Wtedy wiem, jaki materiał na mnie czeka, jak dużo i ile przerw mogę zrobić. Zwykle jest ich więcej niż nauki, pewnie jak u większości z Was.
4. Zadaj sobie pytanie, czy jest sens tego się uczyć. Są takie przedmioty, które opanujecie bez nauki i są tacy wykładowcy (nauczyciele), do których po prostu nie musicie się uczyć, bo wiadomo, że zdacie. Sami sobie dopiszcie, jakim sposobem Na każdej uczelni i w każdej szkole jest taka dobra duszyczka, która ułatwia nam życie. Wtedy odpuście i w tym czasie zajmijcie się czymś innym. Nie, nie fejsem!
5. Pomyślcie o przerwie, którą będziecie mieli, jeśli zdacie wszystko w pierwszym terminie. To zawsze pomaga i mobilizuje. Oczywiście nie tak bardzo, jak następny punkt, ale zawsze coś. Zobaczycie na liście, że wszystko zdane (nie ważne z jakim skutkiem) i uświadomicie sobie, że macie tydzień, dwa czy nawet (niestety tylko dla maturzystów) trzy miesiąca (!) przerwy – cudowne uczucie.
6. Pomyślcie o jakiejś rzeczy, które zawsze chcieliście mieć lub chcieliście zrobić. Zdane egzaminy są dobrym powodem do przyznania sobie nagrody. Nie ważne czy to pizza dla osób na wiecznej diecie, nowa torebka czy wyjście na trzydniową imprezę. Ja już upatrzyłam taką jedną, dużą, czarną…
7. Nie da się uczyć cały dzień bez przerwy – przynajmniej ja nie potrafię. Poza tym pamiętajcie, że po 40 minut zmniejsza się nasza koncentracja i warto zrobić chwilę wolnego – dobra wymówka. Odradzam facebooka, bo „wejdę tylko na chwilkę” kończy się zwykle kilkugodzinnym maratonem po wszystkich stronach, w tym demotywatorach, kwejkach i wszystkich innych, na które w normalnych sytuacjach nie zaglądasz.
8. Wspomagaj się tym co lubisz. Orzechy, suszone lub świeże owoce, nasiona, warzywa, gorzka czekolada. Robimy wyjątek i ustalamy, że w tych ciężkich przygotowaniach możemy podjadać. Byle zdrowo! Na nagrody (i niedietetyczne grzeszki) przyjdzie jeszcze pora – po zaliczonych egzaminach.
9. Trochę więcej luzu – czyli właściwie to, co najważniejsze. Nikomu nie zaszkodzi. Nie ma sensu przesadzać w żadną ze stron i podejść z lekkim dystansem. Zawsze są drugie terminy. Jeżeli nie uda Wam się czegoś zdać w pierwszym, to jeszcze nie koniec świata. Od zawsze wyznaję zasadę, popularną wśród uczniów i studentów, bez spiny, są drugie terminy. Sto procent racji! PS. Ten punkt nie odnosi się do maturzystów – dajcie z siebie wszystko w maju!
Pewnie już zauważyliście, że jest ich 9 a nie 10, ale parzysta liczba jakoś lepiej wygląda. A poza tym, chciałabym, żebyście dorzucili jeszcze swoje pomysły i sprawdzone metody na zmobilizowanie się do nauki
skąd wiesz jak zdać sesję skoro z tego co mi wiadomo jesteś dopiero na pierwszym roku i to będzie Twoja pierwsza sesja?…
Napisałam co robię, żeby nie zwariować w trakcie nauki i nigdzie nie padło zdanie „rób to a na pewno zdasz!”. Poza tym, to bardzo luźny „poradnik”, warto podejść do niego z dużym dystansem
nie pisałam, że mówisz jak na pewno zdać czy coś jednakże ciężko o porady skoro dopiero zaczynasz jako „doświadczona koleżanka” powiem Ci – wieeeeele Cię jeszcze zaskoczy na uczelni
PS lubię Twojego bloga! Miło się czyta i w ogóle dlatego mam nadzieję, że nie poczułaś się źle ze względu na moją uwagę – i mam nadzieję, że czegoś ona „nauczy”
Oj, na pewno, jeszcze sporo przede mną… Pewnie, że nie