Odnoszę wrażenie, że ostatnio jest jakiś bum na francuski styl. Coraz więcej osób czyta książki o paryskiej modzie, jada francuskie śniadania z rogalikami w roli głównej i „chwali się” tym na Instagramie. Właściwie, jest to dla mnie całkiem zrozumiałe, bo sama jestem zakochana w Paryżu, pomimo że, byłam tam tylko jeden raz.  Nawet sama trochę uległam i złapałam jedną z książek o stylu i modzie Paryżanek – Lekcje Madame Chic . Okazało się, że mam z nimi całkiem sporo wspólnego. Wiele z Was pewnie też.

Pierwsze co rzuca się w oczy to ich styl. Klasycznie i prosto ale zawsze elegancko i ze smakiem. Paryżanki zwykle decydują się na prostą bazę – biel, czerń, granat, szarości i beże a do tego dobierają odpowiednie dodatki, często w jakimś bardziej wyszukanym kolorze. No to teraz przejrzyjcie moje stylizacje i chociaż nie było ich zbyt wiele to taka prostota zdecydowanie u mnie króluje.

Zazwyczaj nie mam czasu na kombinowanie i wybieram to, w czym czuje się pewnie.  Połączenie bieli z czernią jest niezawodne i nigdy nie będzie z nimi wpadki. Wystarczy dobrać dodatki, które tak na prawdę zrobią całą stylizację. Już jakiś czas temu zauważyłam, że norm core jest mi niesamowicie bliski i wpisuje się w 100% nie tylko w mój styl, ale i pięknych Paryżanek.

Jeśli chodzi o urodę i makijaż, w Paryżu króluje minimalizm (czy kogoś to dziwi?). Naturalna cera, delikatnie podkreślone rzęsy (ewentualnie z bardzo delikatną czarną kreską) i czerwone lub naturalne usta. Bez żadnych dodatków i nadmiernej ilości pudru czy różu.  Przeczytam jeszcze kilka książek i może nawet zacznę wierzyć że jednak potrafię się malować i rezygnuje z obfitego makijażu dla klasy… I jeszcze jeden element. . Tamtejsze kobiety uznają tylko dwa kolory na paznokciach: czerwony, który wybierają na wieczór i specjalne wyjścia oraz cielisty na co dzień.  Perfekcyjnie, mi też w zupełności wystarczają te kolory. Żadne odcienie zieleni, niebieskiego czy żółtego do mnie nie przemawiają.

Kolejnym bardzo charakterystycznym elementem, niekoniecznie mody, ale stylu życia są poranki spędzone w kawiarni i francuskie śniadania. Popularne na całym świecie. Uwielbiam rogaliki z czekoladą czy dżemem, bagietki,  słodkie bułki… Ale z drugiej strony moja mania zdrowego żywienia nie pozwala mi na nie.  Ale może to i dobrze? Nie chcę wiedzieć,  jak wyglądałabym za jakiś czas jedząc codziennie takie pyszności. I tutaj nasuwa mi się kolejne pytanie… Jak one to robią, że jedzą codziennie te wszystkie pyszności, przesiadują długimi godzinami w kawiarniach a są szczupłe i piękne, niezależnie od wieku?

Z tego wszystkiego najbardziej podoba mi się chyba ich luźne podejście do życia.  Spędzają popołudnia w kawiarni, pijąc kawę, jedząc tartę z malinami i plotkując z przyjaciółką. Wszyscy wychodzą na „szybką” przekąskę a w efekcie spędzają cały poranek na piciu kawy i czytaniu porannej prasy w pobliskiej kawiarni. W Polsce jest to mało popularne i tego mi brakuje. Wszyscy się spieszą, jedzą w biegu a kawę biorą na wynos. Szkoda…

Tym wpisem przypomniał mi się cudowny Paryż. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze kiedyś okazję odwiedzić to piękne miasto. Szczerze mówiąc, zainteresował mnie temat Francji. Jestem ciekawa, co robią na co dzień, co jadają i jak to jest w rzeczywistości z tą modą.

Czytałyście może jakieś książki o Paryżankach, ich stylu życia lub modzie, które możecie polecić?  Chętnie sięgnę po coś nowego