Non stop słyszy się o anoreksji i bulimii. To dwie najczęściej spotykane choroby związane z odżywianiem, niestety. Chyba każdy zgodzi się ze mną, że czasem ich konsekwencje są o wiele bardziej poważne, niż nam się wydaje. Ale oprócz tych dwóch zaburzeń są jeszcze inne, na które mało kto zwraca uwagę, a niektórzy nawet nie mają pojęcia o ich istnieniu. Do takich zaburzeń należy między innymi ortoreksja.
Co to takiego? To zaburzenie, które opiera się na przesadnym dbaniu o swoje odżywianie. Jemy tylko to, co jest zdrowe. Bez grama zbędnego tłuszczu, cukru i soli. Nie wspominając już nawet o dodatkach w postaci barwników czy konserwantów. Częstym objawem takiego zaburzenia są pojawiające się, po zjedzeniu czegoś niezdrowego, okropne wyrzuty sumienia. Często właśnie na tym się łapię…
Na pierwszy rzut oka, wydawać by się mogło, że nie ma w tym nic groźnego. Przecież zdrowe jedzenie jest, jak najbardziej na plus. Każdy chciałby zrezygnować z fast-foodów i słodyczy na rzecz warzyw i owoców. Problem często tkwi w paranoicznym odmawianiu sobie niektórych produktów. Takie osoby często rezygnują ze wszystkiego poza roślinami i produktami nieprzetworzonymi. W konsekwencji dochodą do skrajnych braków wielu cennych substancji w organizmie. Kończy się na wyniszczeniu i odwodnieniu.
Czasem sama zastanawiam się, że ze mną wszystko okej i boje się, że przekroczę tą cienką granicę. Tylko, w którym miejscu ona jest? Jem zdrowo, przeglądam etykiety wszystkich produktów i rezygnuję z tych maksymalnie przetworzonych. Ale też, od czasu czasu, „rzucę się” na słodycze i przekąski, które obok zdrowych nawet nie leżały. Granica jest bardzo cienka. Zdrowe odżywianie z łatwością może przerodzić się w paranoję, a później chorobę, którą (wbrew pozorom) jest ortoreksja. Tak, to choroba. Taka sama jak anoreksja, bulimia i otyłość.
Nie przesadzajcie w żadną ze stron. Zdrowe odżywianie – jestem na tak i zawsze będę je propagować, ale od małego szaleństwa raz na jakiś czas nic się nie stanie. Pamiętajcie o tym. Życzę tego Wam, ale sobie też…